Kambodża, to krypto-walutowy raj, gdzie ty jesteś dziwką i płacisz za ochronę

Owiana złą sławą Kambodża wstaje z kolan

W lipcu wybrałem się po raz kolejny do Kambodży, niegdyś wielkiego królestwa khmerskiego. To moja trzecia wizyta w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy. Kambodża, która wciąż jest niechętnie odwiedzana przez turystów, za to została dostrzeżona przez azjatyckich biznesmenów, jako bardzo atrakcyjna strefa do inwestowania dużego kapitału.

Trochę historii

Niestety, państwo to wciąż owiane jest złą sławą za sprawą rządów Pol Pota, komunistycznego zbrodniarza, który w zaledwie cztery lata (1974-1979) wymordował 25% społeczeństwa. Fascynację ideami marksizmu i niepowodzenie w nauce podczas studiów w Paryżu, uważa się za główne przyczyny jego nienawiści do ludzi wykształconych. Mord na braciach i siostrach, ludziach piśmiennych i wykształconych, pogrążył kraj w zapaści, a skutki tych zbrodni odczuwalne są jeszcze dziś.

Wielki plac budowy

Pomimo wielu trudności (głównie z infrastrukturą i demografią) w ostatnich latach, Kambodża przyciąga do siebie wielkie inwestycje. Stolicę kraju, Phnom Penh można by śmiało nazwać wielkim placem budowy. Jak grzyby po deszczy wyrastają z niskich zabudowań ogromne, mieszkalne wieże oraz biurowce. Chcesz wiedzieć jaki jest ich standard? To budynki o bardzo wysokiej jakości wykończenia, apartamentowce. Nie pytasz czy jest w nich basen, tylko zadajesz pytanie jakiej wielkości. Siłownia? Również nie musisz o to pytać, bo to standardowa przestrzeń w każdym budynku. Biura? Przeszklone, klimatyzowane budynki w najlepszym stylu, ociekające w środku luksusem.

Wszystko razem daje niesamowity kontrast miasta, gdzie biedny, często niepiśmienny kierowca Tuk-Tuka (moto-taxi) mija się na skrzyżowaniu z kierowcą Maybacha lub Maserati. Gdzie wychodząc z sieciowych kawiarni czy restauracji, widzisz żyjące na ulicy dzieci i starców, utrzymujących się przy życiu dzięki łasce innych ludzi. Obok wielkich, ekskluzywnych apartamentowców, stoją walące się, poklejone czym się da, kambodżańskie domy.

Rozwój gospodarczy i wielkie inwestycje widoczne gołym okiem

Po 2000 roku wzrost gospodarczy nabrał jeszcze większego tempa. Kapitał z sąsiednich krajów takich jak Singapur, Korea Południowa, Chiny i z położonej nieco dalej Japonii, zaczął napływać wielkim strumieniem. Efektem tego jest znaczny wzrost PKB, który aktualnie należy do najwyższych w regionie. Można o tym kraju powiedzieć, że to taka Polska we wczesnych latach dziewięćdziesiątych. Znane światowe marki powoli zajmują tu najlepsze lokalizacje, deweloperzy z rozmachem stawiają kolejne budynki, szukając przy tym nowych lokalizacji, ceny ziemi rosną tu z miesiąca na miesiąc, rozwija się turystyka, transport i praktycznie kwitnie tu każdy biznes.

Kambodża – wskaźnik PKB, źródło: Bank Światowy

Kambodżańskie Allegro

Pojawiają się także pierwsi Polacy, którzy z sukcesem zaczynają swoje inwestycje w tym kraju. Jednym z bardzo znanych przedsięwzięć jest uruchomienie „polskiego allegro” na kambodżańskim rynku. Firma MyPshar, należąca w 100% do Polaków jest liderem sprzedaży online w Kambodży. Aktualnie Polacy wystawili na sprzedaż 80% udziałów za 6mln usd – www.mypshare.com (o tym przedsięwzięciu napisze w następnym artykule). Miałem okazję odwiedzić tą firmę, której główna siedziba znajduję się w Phnom Penh.

Główna siedziba MyPshar, Phnom Penh

Kolejna grupa przedsiębiorczych Polaków wybudowała resort we wschodniej części kraju, zaraz przy granicy z Wietnamem. Ośrodek nosi nazwę Ratanakiri Paradise Hotel & Restaurant. W planie mają kolejne inwestycje, w tym budowa Hotelu przy linii brzegowej, budowę stacji benzynowych oraz punktów turystycznych przy głównych szlakach komunikacyjnych. Więcej informacji można uzyskać śledząc ich profil na FB – Moja Kambodża.

źródło: Ratanakiri Paradise Hotel & SPA

Obecny Rząd stwarza przyjazne i bezpieczne warunki dla inwestycji zagranicznych. Dobrze działające banki oferują usługi na najwyższym poziomie, a konto otworzysz na zwykłej wizie biznesowej (wize kupuje się na granicy po przylocie – 35usd).  Ważną podkreślenia sprawą jest fakt, że w kraju Khmerów obowiązują dwie waluty – Riel Kambodzański i Amerykański Dolar. Dolarami zapłacisz za wszystko i wszędzie. Konta bankowe oferowane obcokrajowcom również są w USD, dzięki czemu unikasz podwójnego przewalutowania. Podsumowując, Kambodża, która od lat owiana jest złą sławą wstaje z kolan, a perspektywy rozwoju stwarzają dla odważnych ogromne możliwości.

Kambodża lubi/nie lubi kryptowalut…

Oficjalnie 11 maja 2018 roku, we wspólnym oświadczeniu, Narodowy Bank Kambodży, Komisja Papierów Wartościowych oraz Generalny Komisariat Krajowej Policji (odpowiednik polskiego MSWiA) wydał komunikat, że rozpowszechnianie, kupowanie/sprzedawanie, rozliczanie czy jakakolwiek inna forma wprowadzania krytpwalut na rynek bez stosownych licencji uzyskanych od władz, jest nielegalna. Nie wiedzieć czemu, drugie, bardzo podobne oświadczenie zostało wystosowane przez władze miesiąc później 19 czerwca, zakazujące jakiegokolwiek obrotu kryptowalutami bez zgody władz i stosownych licencji.

…i tu wydawać się może, że w Kambodży rynek kryptwolutowy w ogóle nie istnieje, co jest nieprawdą!  Ten rynek ma się dobrze, pomimo tego, że nikt nie ma żadnych licencji i nieoficjalnie wiadomo, że na razie ich nie będzie! Za tymi oświadczeniami nie stoi nic, bo nie ma żadnego organu, który takowe licencje by wydawał i kontrolował ten rynek, a cały zabieg wydaje się być tylko prewencyjny.

Jak jest naprawdę? Kambodżański rynek kryptowalut czyli: „hulaj dusza piekła nie ma”

Wiadomo, że w kraju, w którym z pozoru jest duży bałagan, ktoś na tym zarabiać musi. Dokładnie tak się dzieje, bo rynek kryptowautowy w Kambodży wbrew pozorom ma się dobrze i dynamicznie się rozwija. Mówimy o czarnym rynku, chodź tak naprawdę, nikt się tam z tym jakoś specjalnie nie ukrywa. Podczas kolejnej wizyty w Phnom Penh poznaje osoby, które jako pierwsze w Kambodży rozwijały rynek krypto, poprzez aktywne uczestnictwo w sieci jak i organizowanie spotkań miłośników nowych technologii.

„We Accept Bitcoin”

Wraz z moimi znajomymi, Polakami, którzy w tym samym czasie przebywają w Phnom Penh, udaje się do pierwszej w stolicy restauracji akceptującej Bitcoina. Restauracja połączona z małym hotelem prowadzona jest przez Amerykanina, Steva Millera nosi nazwę Coin Cafe. Steve połączył swoją pasję do nowoczesnych technologii z biznesem, tworząc miejsce do wspólnych spotkań, rozmów i jak sam nie ukrywa do handlu kryptowalutami. Miejsce to przypomina zwykły, backpakerski guesthouse, schowany w ciasnej, brudnej uliczce. Restauracja niczym specjalnym się nie wyróżnia, oprócz podświetlanej tablicy informacyjnej: „We Accept Bitcoin”. Steve również prowadzi największy kryptowalutowy profil społecznościowy na facebook – Cryptoasia.

Najwięcej informacji o rynku, regulacjach czy nawet ich braku dowiadujemy się właśnie od Steva. W jego miejscu dochodzi dość często do spotkań, gdzie zarówno kupujący jak i sprzedający poznają się w celu ubicia interesu. Cały handel opiera się o zaufanie, stąd decyzja o powstaniu Coin Cafe, aby (osoby) strony transakcji mogły się dobrze poznać. Podobnie jest w innych częściach Kambodży. Tworzą się społeczności, które wymieniają się między sobą informacjami, ale które również tworzą rynek wymiany. W takich miejscach pojawiają się duzi klienci, często chińscy lub koreańscy biznesmeni tzw „Holder Guys”, którzy skupują duże ilości kryptowalut za gotówkę.

Coin Cafe, Kambodża, Phnom Penh
Wejście do Coin Cafe z głównej drogi

Czy można zalegalizować biznes kryptowalutowy w Kambodży?

Na to pytanie szukałem odpowiedzi w wielu miejscach. Rząd jasno określił swoje stanowisko, mówiąc, że tylko firmy z „odpowiednią” licencją mogą brać udział w wymianie, jednak nie określił dokładnie, o jaką licencję chodzi i gdzie się o nią starać. Oprócz suchej informacji nie ma żadnej instytucji wydającej taką licencję ani również żadnych regulacji z wytycznymi, co do zasad przyznawania, czy wymogów należnych do spełnienia.

Ale nie jest aż tak źle! Moi rozmówcy, z którymi miałem okazję rozmawiać o kryptowalutrach są zgodni, co legalizacji krypto-biznesu. Wiem, że to co teraz przeczytasz może wydawać się dziwnie ale musiałbyś spędzić trochę czasu w Azji, żeby to zrozumieć i przyjąć bez ciarek na skórze. Otóż, wszech-panująca korupcja może Ci ułatwić zdobycie takiej „licencji widmo”. Jest jednak jeden warunek – musisz znać kogoś u „góry”, czyli po prostu, znać kogoś w rządzie, kto aktualnie sprawuje wysokie, państwowe stanowisko. Jeżeli bezpośrednio nie znasz takiej osoby, to przez pośredników możesz do niej dotrzeć bez większych problemów. Będzie to po prostu trochę więcej kosztowało, bo zrozumiałe jest, że każdy chce zarobić. Stawki są różne, ale przedział od 50 do 100 tyś usd rocznie. Chodzi o to, że tak naprawdę nie jest Ci do niczego potrzebna żadna licencja, tylko po prostu ochrona z „góry”. Potrzebny Ci jest taki parasol ochronny, gwarantujący nietykalność i brak zmartwień prawnych, gdyż Ty zajmujesz się prowadzeniem własnego biznesu. Raz jeszcze wspomnę, że to potwierdzają wszyscy rozmówcy w którymi spotkałem się w Kambodży. Najlepiej ujął to jeden z właścicieli krypto-biznesu: „Kambodża, to krypto-walutowy raj, gdzie ty jesteś dziwką i płacisz za ochronę”.

Czy da się dużo zarobić w Kambodży na kryptowalutach?

Tak, zdecydowanie tak! To rzeczywiście raj dla krypto-biznesu, jednak musisz mieć pewny zapas gotówki, aby zacząć oraz pomysł na transfer powrotny pieniędzy. Jak możesz się domyśleć, w kraju gdzie krypto-biznes jest z pozoru nielegalny i brak oficjalnej infrastruktury do wymiany kryptowalut, cena np. Bitcoina jest znacznie wyższa niż w innych miejscach. Kupując Bitcoina na europejskiej giełdzie lub bez żadnej weryfikacji w krypto-walutowym kantorze online www.Tokeneo.Cash i sprzedając go w Kambodży, możesz mieć różnice w cenie sięgające od 8-14%. Azjaci nie tylko w Kambodży ale w całym regionie Azji Południowo-wschodniej płacą za Bitcoina znacznie więcej niż kosztuje on w Europie. Problemem może być transfer pieniędzy z Azji do Europy, ale Ci co temat krypto znają radzą sobie i z tym wyzwaniem (nie jest to temat na artykuł ze względu na wszechobecną inwigilacje smutnych Panów).

Topowe miejsca w Kambodży, gdzie akceptowany jest Bitcoin i inne kryptowaluty:

Phnom Penh

Riverking Poker Club – Kambodża znana jest z hazardu, stąd jeden z pokerowych klubów przyjmuje płatności w Bitcoinie i Ethereum.

Coin Cafe – Restauracja wraz z guesthousem, gdzie możesz zjeść przepyszne khmerskie jedzenie i porozmwaić o krypto.

Angkor Bloom Travel & Tour – biuro podróży, gdzie z dumą przyjmowane są Bitcoiny za oferowane lokalne atrakcje turystyczne.

Siem Reap

AnkorHub – miejsce co-workingowe w centrum miasta, gdzie za przestrzeń do pracy zapłacisz cyfrową walutą.

MOAM Restaurant – restauracja, lokalny start-up gdzie za posiłek można zapłacić Bitcoinem i Ethereum.

Kampot/Kep

Auberge du Soleil – Restauracja wraz z guesthouse, gdzie otrzymasz 10% zniżki za płatność Bitcoinem.

Subworks – świetne miejsce z kanapkami, robionymi ze świeżych, lokalnych składników. Miejsce akceptuje płatności w Bitcoinie i Litecoinie.

Kep Mountain Lodge – bardzo dobrze zrecenzowane miejsce do odpoczynku w Narodowym Parku w Kep. Miejsce oferuje noclegi, jedzenie i niesamowity klimat w otoczeniu równie zachwycającej przyrody. Można tu zapłacić kryptowalutą Bitcoin, Litecoin, Dash i Ethereum.

Podsumowując

Kambodża to piękny kraj, który aktualnie najszybciej rozwija się w regionie. Tym samym przyciąga odważnych biznesmenów, oferując bardzo tanią siłę roboczą, bardzo niskie podatki i przyjazne warunki wizowe dla tych, co chcą tu zostać nieco dłużej. Uważam, że w przypadku jakiegokolwiek kryzysu światowego, Kambodża jeszcze bardziej przyspieszy swój wzrost gospodarczy, gdyż jest z pewnością miejscem dla alternatywnych inwestycji. Aktualnie najbardziej „gorącym” tematem biznesowym jest ziemia, której ceny rosną w tempie wykładniczym i z pewnością za 10/15 lat dorówna ceną z sąsiedniej Tajlandii.

Sprawdź również moje inne relacje z Kambodży:

Kambodża – życie , biznes, ceny, możliwości… pierwsze wrażenia z Phnom Penhrelacja z mojej pierwszej wizyty w Kambodży, którą umieściłem na moim kanale YouTube.

Giełda w Kambodży jest najmniejszą giełdą świata – Cambodia Securities Exchange CSE – relacja z pobytu na kambodżańskiej giełdzie, która ma ogromny potencjał rozwoju w najbliższych latach.

Czekam na Twoje komentarze!

Zapraszam do polubienia konta na Facebook’u i subskrybowania mojego kanału YouTube. Nie ominą Cię wtedy żadne relacje na żywo oraz analizy jakie publikuje.

Facebook
Twitter
LinkedIn
Email
Drukuj

Powiązane artykuły

Więcej z tej kategorii

tomasz rozmus

Tomasz Rozmus

Bądź na bieżąco!
Subskrybuje nas ponad 24 tys. osób

Dołącz do nas i buduj z nami swoje doświadczenie

SZKOLENIE PRICE ACTION o wartości 2997 zł
Teraz ZA DARMO!